Stefan jest jedyny w swoim rodzaju, przynajmniej tak uważa. W rzeczywistości jest on przeciętnym konsumentem – mieszka w centrum, więc rano budzi go miasto, które wchodzi do jego pokoju przez okno; po pracy czasem robi zakupy w supermarkecie, gdzie zdeterminowane produkty próbują przekonać go, że są wyjątkowe, dlatego coraz częściej wybiera e-sklepy; czasem wyskakuje na piwo – do domu wraca wtedy tramwajem ozdobionym reklamami lub na piechotę pod czujnym okiem jednakowych billboardów. Aż w końcu dociera do domu, zamyka drzwi i okna, ignoruje telewizor, i co? I cisza. W końcu Stefan może pomyśleć tylko o sobie. Przez cały dzień każdy coś od niego chciał lub chciał, żeby on coś chciał – a on twierdzi, że widział już wszystko i słyszał wszystko.